jakby niepokój Adama udzielił się <br>i jemu.<br>- Nie bój się. Muszę ścisnąć ten cholerny <br>pasek, bo inaczej sprzączka nie puści. Jasne? Zardzewiała, <br>psiakrew.<br>Ręce już mu nie drżały, skupił się na przeciskaniu <br>ostrego bolca przez główkę klamry. Było cicho, nawet <br>prosięta za ścianą przerwały swe ciągłe chrząkania. <br>Ogrodem szedł lekki podmuch, pomagał w oddechu. Sprzączka <br>stawiała opór, ni diabła nie mógł jej dać <br>rady.<br>- Spokojnie - powiedział łagodnie. - Spokojnie, <br>bracie. Znieś jak operację. Wiaterek jest niczym narkoza, <br>nie czujesz? Nawet lepszy, bo znieczula, a nie usypia.<br>Potarł ręce o spodnie. Pocił się jak Stary, gdy <br>w nocy łapał w ubikacji palaczy na