Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
wielkiej rzeki, napiętej wiosennymi wodami... z ręki dorosłej byłby to gest dziecinny".
I plebania. Gdy wycierał buty, usłyszała go gospodyni. Otworzyła drzwi.
- Ksiądz proboszcz czeka.
- I uśmiechnęła się, jak do domownika.
- Danke... - podziękował za słowo i za uśmiech. Wskazała mu drzwi biura, patrząc za nim. "On to do gałęzi nie podskoczy, zaczeka, aż mu jabłko samo spadnie".
Proboszcz wstał zza biurka. Uścisnął mu rękę. Był wyraźnie ożywiony.
- Do obiadu jeszcze godzinka... W bibliotece będzie nam wygodniej. - Proszę - zamknął drzwi - proszę, niech pan docent siada. - Zaskrzypiały trzcinowe oparcia.
- Pozwoli pan, że zapalę... ale zanim...
Wstał i z półki wolnej od książek zdjął
wielkiej rzeki, napiętej wiosennymi wodami... z ręki dorosłej byłby to gest dziecinny". <br>I plebania. Gdy wycierał buty, usłyszała go gospodyni. Otworzyła drzwi. <br>- Ksiądz proboszcz czeka. <br>- I uśmiechnęła się, jak do domownika. <br>- Danke... - podziękował za słowo i za uśmiech. Wskazała mu drzwi biura, patrząc za nim. "On to do gałęzi nie podskoczy, zaczeka, aż mu jabłko samo spadnie". <br>Proboszcz wstał zza biurka. Uścisnął mu rękę. Był wyraźnie ożywiony. <br>- Do obiadu jeszcze godzinka... W bibliotece będzie nam wygodniej. - Proszę - zamknął drzwi - proszę, niech pan docent siada. - Zaskrzypiały trzcinowe oparcia. <br>- Pozwoli pan, że zapalę... ale zanim... <br>Wstał i z półki wolnej od książek zdjął
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego