i literackich opowieści. Tu dla przeciwwagi odwołam się do przykładu jaśniejszego, o którym przypomniał nam Claudio Magris, pisząc sztukę pod tytułem Stadelmann (polska wersja w "Dialogu" nr 3/2000). Stadelmann był przez wiele lat sługą i sekretarzem Goethego, i opowiada o <hi>winnych</> przygodach mistrza i pana rzeczy tyleż zajmujące, co pogodne. Goethe lubił podróżować, odbył kiedyś długą wyprawę do Włoch, poznawał wina tamtej ziemi od Brenneru po Palermo. Ale i te północne, gdy mieszkał i pracował we Frankfurcie nad Menem, reńskie i mozelskie, znał i szanował. Nie wiemy, jakie było to, którego dwie butelki "wydudlił" podczas przedwczesnych obchodów swoich urodzin, ale