i zgnić, zasychały w kształtach prawie odcieleśnionych i pomarszczoną skórą obciągniętych szkieletów.<br>Lecz choć żywioły wód uległy tak okrutnemu wyniszczeniu, powolna zagłada życia na ziemi jeszcze bezwzględniej zagroziła istnieniu.<br>Jednego dnia, na krótko przed zmierzchem, który prawie natychmiast przemieniał się w noc - gdy Adam, jak zwykle z twarzą nieodgadnioną i pogrążony w myślach, siedział na płaskim jadeitowym głazie przed Jaskinią Wiatrów, niegdyś przewiewną, a teraz nazbyt duszną, aby można było wypoczywać i spać pod jej kamiennym sklepieniem - ciemnowłosy i czarnooki, smukły jak palma Abel stanął przed ojcem i lewą dłoń wsparłszy o biodro, zaś głowę zalotnym ruchem skłoniwszy przed rodzicem, powie