Heloizy nie od góry, ale od dołu, od strony ich nocników (gdzie wylewanych?), majtek (nie noszonych) i ekwilibrystycznych wysiłków przy ablucjach.<br> W naszym mieszkaniu była wprawdzie blaszana wanna, ale grzanie do niej wody, skoro paliło się drzewem, wymagało całej operacji. Toteż kiedy dzisiaj nie mogę sobie wyobrazić ranka bez prysznicu, pokornie muszę sobie wyznać, że jestem tym samym człowiekiem, który kąpał się najwyżej raz na tydzień, najczęściej w jednej z miejskich łaźni. I przyjmowało się to jako zwyczajne. Nawet niedawno Ignacy Święcicki przypomniał mi, że w mieszkaniu jego rodziny przy ulicy Makowej (strzelaliśmy tam razem do wron z floweru) wodę nosiło