igły w stogu siana, i zaprawdę mogę mówić o szczęściu, że udało mi się trafić na wampyra, mogło minąć wiele lat, a nic bym nie znalazł, metoda bowiem, którą zastosowałem, była prosta: żyć według kaprysów, a może się trafi na wampira vel wampyra, jak widać metoda ta była antymetodą. Wspomnę pokrótce o zgonie mego ojca, zgonie dość zastanawiającym, łajdackiej pamięci ojciec mój wszedł pewnego ranka do mego pokoju bez pukania, zabawiałem się wówczas z Rozamundą, studentką szkoły dramatycznej, która miała na głowie maskę o czterech twarzach (w przedstawieniu szkolnym rola Janusa), i ojciec wychrypiawszy: "Nie rozumiem!" - padł bez zmysłów na podłogę