ostro munsztukami. To piesza i konna policja zjawiła się tutaj wcześniej, aby - z rozkazu gubernatora - interweniować w razie jakiejś "niebłagonadiożnej" manifestacji. Te harce na koniach szerzyły popłoch wśród napierających tłumów. Na domiar władze nie pozwoliły przemawiać mówcom na placu pośrodku cmentarza, więc wszyscy tłoczyli się "wokół grobu ś.p. Nahorskiego, położonego tuż pod murem, że pękały kraty żelazne sąsiednich grobów, łamano drzewa, tratowano w ścisku mogiły".<br><br> Całe szczęście, że ostał się wysoki, piękny krzyż, a pod nim dwie prostokątne tabliczki: "Stanisław Nahorski. 1826-1896"; "Eliza OrzeszkowałNahorska. 1841-1910".<br><br><br> Dziesięciu mówców, a wśród nich dziewięciu mężczyzn i jedna kobieta, pani Ludwika Koszutska