staranniej badał, czy go ktoś nie śledzi. Gdy zdało mu się, że jest zupełnie bezpieczny, kilkoma susami dopadł szopy. Znikł po jej cienistej stronie.<br>Paragon jak polujący kot podczołgał się do najbliższych zarośli, ukrył się w gęstwinie nadbrzeżnego łopianu, z bijącym sercem obserwował szopę. Jej omszony, pochylony ku jezioru dach połyskiwał w słońcu. Pomost tonął w głębokim cieniu. Nagle spoza sczerniałej ściany wysunęła się postać z dziwnym przedmiotem pod pachą. Tyrolczyk ostrożnie wszedł na pomost, ukląkł, zaczął odplątywać łańcuszek cumy.<br>Wolno, ostrożnie przyciągnął łódkę do pomostu, na dnie położył tajemniczy przedmiot, a potem sam wśliznął się do środka. Łódź zakołysała się