Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
niżej zjeżdżasz, tym bardziej stajesz się bezwzględny. Widzę to po sobie. I zaczynasz się litować tylko nad swoim własnym brzuchem. A cudzy los obchodzi cię tyle co nic.
- Akurat ty skamieniałaś na cudze nieszczęście! - powiedział Stach i dodał po chwili: - Ach, co ty opowiadasz! Każdy, kto mógł, pomagał drugiemu. I pomaga. I żyjemy, i żyć będziemy. Czasem nawet dobre słowo wystarczy.
- E, zrobiła się z nas hołota.
- O, Jezu! Ogień wygasa! - zawołała Ziuta. - Dmuchać!...
Jęli na przemian podniecać płomień. Kiziak pełgał, dymiąc obficie, nawet dobrze wysuszony miał zwyczaj tlić się tylko, ale był to jedyny opał - na stepie drzewa nie uświadczysz
niżej zjeżdżasz, tym bardziej stajesz się bezwzględny. Widzę to po sobie. I zaczynasz się litować tylko nad swoim własnym brzuchem. A cudzy los obchodzi cię tyle co nic.<br>- Akurat ty skamieniałaś na cudze nieszczęście! - powiedział Stach i dodał po chwili: - Ach, co ty opowiadasz! Każdy, kto mógł, pomagał drugiemu. I pomaga. I żyjemy, i żyć będziemy. Czasem nawet dobre słowo wystarczy.<br>- E, zrobiła się z nas hołota.<br>- O, Jezu! Ogień wygasa! - zawołała Ziuta. - Dmuchać!...<br>Jęli na przemian podniecać płomień. &lt;orig&gt;Kiziak&lt;/&gt; pełgał, dymiąc obficie, nawet dobrze wysuszony miał zwyczaj tlić się tylko, ale był to jedyny opał - na stepie drzewa nie uświadczysz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego