odcieniach czerni. <br>Nie przychodziłem do pracy. Galeria, co było do przewidzenia, podzieliła los innych tego typu instytucji i zaczęła podupadać. Najpierw wycofano ze sprzedaży obrazy, później zabytkowe zegary, tu i ówdzie, niby przypadkiem, pojawiły się tępe manekiny, na których eksponowano zachodnią odzież damską, w końcu z większej sali wydzielono osobne pomieszczenie na kiosk. Pozostała nazwa. Duże, czerwone gotyckie litery umieszczone na oszklonych frontowych drzwiach. Godziłem się i przyzwyczajałem już do myśli, że tym samym przestaję być słuchaczem wydziału reklamy, czułem niesmak, narastające obrzydzenie z powodu naiwnej wiary we własne możliwości, obrzydzenie do pana Lenka, jego delikatnych palców, które nagle stały się