się bardziej niż kiedykolwiek nie do zaakceptowania, a choćby <br>obojętnego znoszenia. Pomyślał, że łóżka <br>między wąskimi przejściami, szafa w kącie, stłoczone <br>obok siebie nocne szafki, odpychająco szpitalne, metalowe, <br>gniotą ciężarem bieli i aż się proszą, by <br>je wyrzucić przez okno na (oby) pogiętą, obtłuczoną <br>śmierć, a potem złożyć w martwy pomnik, <br>jedne na drugich, byle jak, na miejskim wysypisku śmieci za laskiem.<br>Szafa skrzypnęła, kiedy ją otwierał. Z półki - karteczka <br>z napisem "Adam Kulesza" - postanowił zabrać <br>jeszcze wełnianą kamizelkę i podkoszulek. Sięgnął <br>za złożony w przepisową sztywną kostkę niedzielny <br>granatowy strój, spodnie i bluza z zerówki - leżący <br>godnie w pierwszym rzędzie