krótkotrwały, i bałem się już tego spokoju, on mnie wcale nie uspokajał, ponieważ doskonale wiedziałem, czym się jej spokój kończy, co jest na końcu jej spokoju, i zapewne doprowadzało ją do wściekłości to, że wiedziałem i bałem się, ponieważ wiedziałem. Nie mogła wytrzymać właśnie tego, że się poddaję, pozwalam sobą poniewierać, nie chodziło już o naukę gry na fortepianie, ale o lekcję życia w ogóle, naukę przetrwania, znoszenia bólu po męsku.<br>Moje rozdygotane plecy, sztywny do bólu kark, wzrok skupiony na odprysku w linoleum, wszystko domagało się ukarania, mandatu, popełniałem błąd za błędem, nie koncentrowałem się na grze, tylko na wyobrażaniu