czy postawy; kiedy chmurne jego spojrzenie przelatywało wzdłuż wyprężonych szeregów - - w żołnierzach oddech zamierał, a twarze tężały wszystkimi ścięgnami, iż nawet powieka niczyja drgnąć tam nie śmiała.<br>Niemniej i pięść miał ciężką pan kapitan. Używał jej, co tu ukrywać, popędliwie i skoro, choć nie tak często, aby nadążyć mogła znacznie popędliwszym a okrutnie grzmiącym słowom. Szczęściem, słowa te, choć niewykwintne, nie pozostawiały sińców - - Natomiast pięść uderzała boleśnie i gdzie popadło: w bok pod żebro albo w pierś czy pod brodę, albo zgoła w żołnierską oszołomioną gębę...<br>To był odręczny niejako, doraźny system wychowawczy kapitana Sakowskiego. Lecz równie srogo zwykł był on