się, wszelkich pochodów i manifestacji. Julia zawsze powtarzała, że każdy taki marsz może przerodzić się w bijatykę, w grabież, w szaleństwo wrzaskliwej i ogłupionej hasłami tłuszczy. Toteż Iw, zobaczywszy gniewny, rozkrzyczany tłumek, natychmiast usiłowała się wycofać.<br> - Iw! - krzyknął. - Ty też z nami?!<br> Zostawił rewolucjonistów walczących na kamienie z policją i popędził za nią.<br> - Może gdzieś wstąpimy? - zaproponowała.<br> - Nie mam pieniędzy - wybąkał zaczerwieniony.<br> Zaprosiła go do kawiarni. Zamówiła szarlotkę. Jadł zachłannie jak wygłodzony psiak.<br> - Jak ty możesz tańczyć dla burżujów! To ohydne! - krzyknął, gdy dowiedział się, że zaczyna pracę w "Adrii", i dodał natychmiast: - Ciesz się, że teraz nie podkładamy bomb.<br>- Podłożyłbyś