jeszcze w swej kociej pamięci czułe głaskanie, miski z mlekiem, kawały wędzonki, którymi obficie raczyła ich, gdy była jeszcze zdrową, pani Leokadia Nahorska.<br><br>...W tych nie sprzyjających warunkach, gdy tylko usiąść i płakać, nastąpiła w pani Orzeszkowej niezwykła przemiana... Zdawała się nie pamiętać o stratach, o sobie. Z dymiącego jeszcze popieliska wyszła jako ten feniks, ptak święty, inna, odrodzona, opiekuńczymi skrzydłami starając się chronić od nędzy i rozpaczy nieszczęsne ofiary zgliszczy. Wysłuchiwała próśb pogorzelców, spisywała ich pilne potrzeby, stworzyła sztab, Komitety Pań, Komitety Panów, Urzędowy Komitet Pomocy. Odezwy, rejestry, pisma, blankiety, wpłaty, wypłaty - wszystko z podpisem Orzeszkowej.<br><br>Przy jej boku niestrudzony