skrawek ziemi zaraz ten dunaj zabrał i swoimi falami pokrył. Taki był. <br>Najwięcej chyba szkody wyrządził kmieciowi, co go Dobkiem zwali. A to łąka wodą podmokła, a to ścięte zboże fale uniosły. I tak już bieda dokuczyła Dobkowi, że sam nie wiedział, co począć, czym nakarmić dzieci, które w chacie popłakiwały z głodu. <br>Aż tu kiedyś patrzy Dobek - nad brzegiem dunaju orszak jedzie na koniach. Jacyś rycerze. Na przedzie widać najważniejszy z nich, w zbroi, co się tak w słońcu srebrzy, że aż oczy razi. Zagapił się Dobek, a ludzie zbiegli się i szepczą, że to sam król Bolesław, co go