Wojakowskiej, głowy i rąk tej instytucji, na samym czubku pliki książek, znalazłem tomik Jana Parandowskiego <hi rend="italic"> Mój Rzym</>, którego jako wielbiciel i kolektor tego autora szukam już od dawna, a więc jeszcze jedno odkrycie osobiste dla potwierdzenia znanej już teorii. Ale wracam do Biblioteki bo jestem pod wrażeniem spędzonego tam niedawno popołudnia. To nie Biblioteka Narodowa w Warszawie, to nie Biblioteka Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego, to nie Biblioteka Krasińskich na Okólniku, to nie Biblioteka Jagiellońska w Krakowie, czy Ossolineum w polskim Lwowie, ale amalgam wszystkich bibliotek polskich w kraju, tak jak one zostały, każda z osobna i wszystkie razem, w naszej pamięci. A