Typ tekstu: Książka
Autor: Jagiełło Michał
Tytuł: Wołanie w górach
Rok: 1999
w swoją stronę. Byliśmy mokrzy od potu, no i ta cholerna mgła, przechodząca raz w mżawkę, to znów w regularny deszcz. Pochmurno. Ciężko. Michał prowadził równym, odmierzonym krokiem, nie chciał nas "zarżnąć" na podejściu. Czekała nas przecież praca. Zapadł zmierzch. Dopiero o godz. 21.00 osiągnęliśmy wierzchołek Kazalnicy. Zakładanie lin poręczowych to zadanie Antka Janika, Jerzego Szubera i młodego, ale wybijającego się taternika, Maćka Pogorzelskiego. Oczekiwanie. Już północ. O 1.00 w nocy zeszliśmy stromymi, oślizgłymi trawami. Błogosławimy poręczówki. W trudniejszych miejscach wisieliśmy na nich całym ciężarem; wyładowany żelastwem plecak odchylał do tyłu, to znów przygniatał tak, że trudno było się
w swoją stronę. Byliśmy mokrzy od potu, no i ta cholerna mgła, przechodząca raz w mżawkę, to znów w regularny deszcz. Pochmurno. Ciężko. Michał prowadził równym, odmierzonym krokiem, nie chciał nas "zarżnąć" na podejściu. Czekała nas przecież praca. Zapadł zmierzch. Dopiero o godz. 21.00 osiągnęliśmy wierzchołek Kazalnicy. Zakładanie lin poręczowych to zadanie Antka Janika, Jerzego Szubera i młodego, ale wybijającego się taternika, Maćka Pogorzelskiego. Oczekiwanie. Już północ. O 1.00 w nocy zeszliśmy stromymi, oślizgłymi trawami. Błogosławimy poręczówki. W trudniejszych miejscach wisieliśmy na nich całym ciężarem; wyładowany żelastwem plecak odchylał do tyłu, to znów przygniatał tak, że trudno było się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego