Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 1 (149)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
nie zgłosiła się na badanie.
Lekarz natychmiast wysłał karetkę do Pamięcina. Liczył się z tym, że dziecko, którego nie było, mogło wypaść wraz z wodami płodowymi w sposób niezauważalny dla rodzącej. Załoga karetki przyjechała do gospodarstwa Leśniaków i rozpoczęła poszukiwania. Przetrząśnięto podwórze, budynki gospodarskie, nawet drogę, gdzie kobieta czekała przed porodem na przybycie pogotowia.
Władysław Leśniak, który pomagał w poszukiwaniach, przypomniał sobie, że będąc niedawno w stodole, znalazł "jakieś powalane szmaty". Wyrzucił je do komórki. Po chwili sanitariusz ujrzał spodnie dresowe, kurtkę i damskie figi poplamione krwią.
- O Boże... - szepnął, a potem rzucił gniewnie do Leśniaka: - Czemuś pan tego od razu
nie zgłosiła się na badanie.<br>Lekarz natychmiast wysłał karetkę do Pamięcina. Liczył się z tym, że dziecko, którego nie było, mogło wypaść wraz z wodami płodowymi w sposób niezauważalny dla rodzącej. Załoga karetki przyjechała do gospodarstwa Leśniaków i rozpoczęła poszukiwania. Przetrząśnięto podwórze, budynki gospodarskie, nawet drogę, gdzie kobieta czekała przed porodem na przybycie pogotowia.<br>Władysław Leśniak, który pomagał w poszukiwaniach, przypomniał sobie, że będąc niedawno w stodole, znalazł &lt;q&gt;"jakieś powalane szmaty"&lt;/&gt;. Wyrzucił je do komórki. Po chwili sanitariusz ujrzał spodnie dresowe, kurtkę i damskie figi poplamione krwią.<br>&lt;q&gt;- O Boże...&lt;/&gt; - szepnął, a potem rzucił gniewnie do Leśniaka: &lt;q&gt;- Czemuś pan tego od razu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego