najwspanialszym Andrzejem Chudogębą, jakiego zdarzyło mi się widzieć. Właśnie dlatego, że nie musiała dosłownie wcielać się w rycerza-przygłupa, mogła syntetycznie szkicować jego cechy: marsowe miny tchórzem podszyte, niewczesne ambicje, poczciwą niezgrabność pokrywaną zawadiackim gestem. Nie przepuszczając żadnej okazji do gagu Kwiatkowska potrafiła osiągnąć stan, jaki bywa udziałem wielkich aktorów: porozumienie z widzem ponad graną postacią! Bez słów mówiła: śmiejcie się z tego bałwana. Czyż nie ma takich między wami?<br>Zaś błazna Feste grała Zofia Rysiówna i to także była kreacja bliska ideału. Niewysoka dama, z piękną twarzą, w grubym swetrze, który <orig>odarystokratyczniał</> jej sylwetkę, żywo reagująca na każdy impuls, zdawała