w ubiegłym tygodniu sam zrezygnował z unijnej funkcji, nie cieszy się poparciem całej koalicji rządzącej. Komunistyczną przeszłość i karierowiczostwo zarzucili &lt;name type="person"&gt;Teliczce&lt;/&gt; ludowcy.<br>Wczoraj upływał termin, w którym &lt;name type="place"&gt;Czechy&lt;/&gt; miały podać nazwisko kandydata. Przewodniczący &lt;name type="org"&gt;Komisji Europejskiej&lt;/&gt; &lt;name type="person"&gt;Romano Prodi&lt;/&gt; żądał, by tym razem znał on zasady funkcjonowania &lt;name type="org"&gt;UE&lt;/&gt;, języki obce i umiał poruszać się w &lt;name type="place"&gt;Brukseli&lt;/&gt;.<br>Gorączkowym poszukiwaniom towarzyszyły burzliwe dyskusje w klubach partyjnych i parlamencie. Rząd &lt;name type="person"&gt;Vladimira Szpidli&lt;/&gt; decyzję podjął wczoraj rano. Propozycję premiera poparli socjaldemokraci i liberałowie z &lt;name type="org"&gt;Unii Wolności&lt;/&gt; (&lt;name type="org"&gt;US&lt;/&gt;). Kandydat nie podoba się natomiast ludowcom, którzy widzą w nim karierowicza z okresu normalizacji i byłego członka &lt;name type="org"&gt;Komunistycznej Partii Czech