W Komitecie Żydowskim na Śródmiejskiej wszystkie ściany były zapisane. Czytałam i czytałam, nie znalazłam nikogo. Pojechałam przez Koluszki, Radomsko do Sienkowic, stamtąd do Osjakowa było tylko siedem kilometrów. W naszym domu mieszkał folksdojcz z kresów, żona, dzieci. Nikomu nic tutaj nie zrobił, to nikt go nie ruszał. Dali mi kolację, pościelili łóżko i powiedzieli, że do Wielunia wrócili dwaj Żydzi, którzy mieli młyn parowy, i zostali zabici. Nie spałam całą noc. W Chorzewie koło Sienkowic brat mojej babki miał ziemię, to wstąpiłam. Ludzie, którzy mieszkali w jego domu, powiedzieli, że nocował u nich parę razy jego wnuk, Józek, który mieszka w