Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
Doron też już nie spał. Zdążył przynieść wodę ze strumienia, rozdmuchać żar ogniska. To była dobra pora, żeby wszystko chłopcu opowiedzieć. Rankiem umysł człowieka szybciej odnajduje słowa, by opisać zaszłe wydarzenia, a i łatwiej rankiem niż wieczorem pojąć cudzą opowieść.
- Bo potrzebuję twojej pomocy.
- Mojej? - Magwer aż uniósł się na posłaniu. Opadł na nie zaraz, ale zamilkł, zamyśliwszy się nad słowami Dorona. - Jesteś Liściem. Do czego potrzebny może ci być człowiek taki jak ja, wyklęty przez swoich braci?
- Widziałem cię już.
- Wiem, panie.
- Służyłeś Szepczącym, występowałeś przeciw banowi. Siepacze Penge Afry długo bawiliby się twoim ciałem.
- Wiem, panie - powtórzył Magwer.
- Ale
Doron też już nie spał. Zdążył przynieść wodę ze strumienia, rozdmuchać żar ogniska. To była dobra pora, żeby wszystko chłopcu opowiedzieć. Rankiem umysł człowieka szybciej odnajduje słowa, by opisać zaszłe wydarzenia, a i łatwiej rankiem niż wieczorem pojąć cudzą opowieść.<br>- Bo potrzebuję twojej pomocy.<br>- Mojej? - Magwer aż uniósł się na posłaniu. Opadł na nie zaraz, ale zamilkł, zamyśliwszy się nad słowami Dorona. - Jesteś Liściem. Do czego potrzebny może ci być człowiek taki jak ja, wyklęty przez swoich braci?<br>- Widziałem cię już.<br>- Wiem, panie.<br>- Służyłeś Szepczącym, występowałeś przeciw &lt;orig&gt;banowi&lt;/&gt;. Siepacze Penge Afry długo bawiliby się twoim ciałem.<br>- Wiem, panie - powtórzył Magwer.<br>- Ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego