mi dokuczyć, palą łęty tuż za płotem. Dym leci prosto do pokoju, wytrzymać trudno, a co tu mówić o pracy, kochany panie Janie - poskarżył się i zareklamował jednocześnie Szyc. Zamknął drugie okno, na własny ogródek, następnie na ogród sąsiada zamieniony na kartoflisko. W dużym pokoju, przejściowym do innych izb, stał pośrodku wiejski stół z dębowego drewna. Nad nim bujała się duża lampa naftowa, jedna z tych, z jakimi gospodarze wrzosowscy chodzą wieczorem do obory. Za dużo krzeseł, czyżby zebranie konspiracyjne, wszystkie przypadkowe. To, na którym zachęcony okrągłym gestem gospodarza usiadł Jassmont, obite było zielonym pluszem, koloru stołu bilardowego, przyjemnie jęknęło. Wyciągnął