Robotniczą". <br>Całe miasto było jeszcze pogrążone w śnie. Robotnicy nagle wychodzili spod ziemi, spod śniegu, zawsze osobno, jakby opuszczali tajne zebrania, staruszki niemrawo niczym paciorki różańca przesuwały się w stronę kościoła na poranną mszę, jakieś dziecko wyprowadzało psa na spacer. <br>Nikogo nie mogłem rozpoznać. W niepełnym, niejako wypożyczonym świetle również postaci były niepełne, nieukształtowane do końca, chociaż w tej cząstkowości zawierała się prawda, której wówczas nie umiałem pojąć.<br>W kościele wreszcie odezwały się dzwony. Głuchy dźwięk niósł się nad dachami domów, dudniły szyby. Kościelny całym ciężarem wieszał się na grubej linie i wprawiał w ruch spiżowy dzwon, który przypominał odwrócony kieliszek