ma innego wyjścia, nie ma innego rozwiązania, personalna powinna zginąć! Po gronkowcach, które wykazały się całkowitym niedołęstwem, Lesio pomyślał przelotnie o grzybach, ale szybko z nich zrezygnował. Nie było żadnej nadziei na to, że pani Matylda zgodzi się skonsumować na surowo bodaj jednego małego muchomorka, a przyrządzić specjału w żadnej postaci Lesio, niestety, nie umiał. Na domiar złego po ostatnich doświadczeniach jął poważnie powątpiewać w swoje trucicielskie talenty. W głębi duszy wyraźnie czuł zbrodniczą niemoc. Gdybyż tak załatwił to za niego ktoś inny!...<br>Długie i intensywne rozważania nie dały nic. Zastępcy nie było. Koszmar trwał. Książka spóźnień, jak miecz Damoklesa, wisiała