nie dają mi pozwolenia na broń, jeżeli to załatwicie... żeby mi pozwolili kupić strzelbę... <br>Pułkownik majestatycznie, w milczeniu skinął głową. Po chwili otoczyli ich inni myśliwi, przecisnął się do niego Konczanin. <br>- Na miłość boską, panie leśniczy, co się stało?<br>- Nic... nic takiego - odrzekł słabnącym głosem. - Ładowałem panu pułkownikowi broń i postrzeliłem się... w udo... <br>Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale otoczyła go gęsta mgła, ugrzązł w niej, sparaliżowała mu ruchy, nie mógł już nawet poruszać ustami. Przytomność wróciła mu w karetce, która go wiozła do szpitala. Przeleżał się w nim dwa tygodnie, co dla radcy, który nigdy nie chorował, było niemałą katorgą