Kościół, jak i Nauka odwracają się z lekceważeniem(?) od <hi rend="italic">tych rzeczy</>, których rzetelne zbadanie groziłoby unieważnieniem tak jej ustaleń, jak jego obrzędów.<br><br>Gadamy, gadamy dalej, ale jakoś już nie tak. Gadamy jedząc, popijając (ale czy to przeszkadza?), siedząc przy stole (może to?), nic się właściwie nie zmieniło (a może właśnie powinno było się zmienić, czyż nie staliśmy się nagle aluzjami do siebie samych sprzed pięciu minut?), wciąż mamy sobie mnóstwo do powiedzenia, ale - męczymy się. A męcząc - oszukujemy. Natężamy uwagę. Zaczajone w nas wnioskowanie z poprzedniego zdania, o czym (na wszelki wypadek) powinno być następne. I tak coraz bardziej. Coraz znaczniej. Że aż