marzył <page nr=60> o tym, by samemu poprowadzić "Niezwyciężonego". Teraz wdzięczny był losowi, że nie on musi rozstrzygać o dalszych losach wyprawy.<br>- Proszę wezwać kierowników grup specjalistycznych. Rohan! Zbudź się pan!<br>- Przepraszam. Narada, panie <orig>astrogatorze</>?<br>- Tak. Niech wszyscy przyjdą do biblioteki.<br>Po kwadransie wszyscy siedzieli już w wielkiej kwadratowej sali, o ścianach powleczonych barwną emalią; kryły w sobie książki i mikrofilmy. Najwstrętniejsze chyba było niesamowite podobieństwo pomieszczeń "Kondora" i "Niezwyciężonego". Zrozumiałe, były to statki bliźniacze - ale Rohan, patrząc w byle kąt, nie mógł odeprzeć obrazów szaleństwa, które wżarły mu się w pamięć.<br>Każdy człowiek miał tu ustalone swoje miejsce. Biolog, lekarz, planetolog, inżynierowie