samej Barzyny. Upojne przyjęcie, niespodzianka za niespodzianką, radośnie witani przez Amelyjkę i Frycka, dwie zacne dusze. Po tych wprawdzie ciekawych, ale przecież często osobliwych nocach spędzonych na kwaterach w gościńcach, łóżka babci błogie już same w sobie, były naprawdę niebiańskie. Nadchodził czas największego rozpieszczania. Rozkoszne dzieciństwo ... (...). <br>(...) Mieliśmy też mały, otwarty powóz dziecięcy, tak zwany "niebieski powozik". Wolno nam było zaprzęgać do niego Bułanego i Gniadego i wyjeżdżać na spacery. Uwielbiałam to! Przed końmi zawsze czułam wielki respekt, ale jazdy powozem nie bałam się nigdy, nie ważne jak była wariacka. Jeśli powoziła Maryjka, wszystko przebiegało jak należy, ale szalona, rozbawiona Greta wyszukiwała