Typ tekstu: Książka
Autor: Gomulicki Leon
Tytuł: Odwiedziny Galileusza
Rok: 1986
niecierpliwiąc serce, jak pobudza oszałamiający narkotyk. A i on, mój jedyny, przyjaciel życia, powiernik i wychowawca, już dążył mi na spotkanie. Materializując się wyłaniał się z wonnych kredensowych mroków w swoim skromnym siedemnastowiecznym stroju. Na czerni aksamitnej kurtki biel wyłożonego kołnierza, z rzuconą na nim aksamitną brodą, która jedyna w powściągliwych rysach twarzy nie potrafiła ukryć gniewu, rozterki czy, jak teraz, uśmiechu radości. Już spostrzegł mnie na dole. Z szerokiego rękawa doktorskiej togi wysuwa się na przywitanie mała sucha dłoń. Wymieniamy nasze dawne, ciche: Witaj, chłopcze! Witaj, Galileuszu! Z zagadkowym uśmiechem poprowadził wprost na płaski dach kredensu.
Łatwo było domyślić się
niecierpliwiąc serce, jak pobudza oszałamiający narkotyk. A i on, mój jedyny, przyjaciel życia, powiernik i wychowawca, już dążył mi na spotkanie. Materializując się wyłaniał się z wonnych kredensowych mroków w swoim skromnym siedemnastowiecznym stroju. Na czerni aksamitnej kurtki biel wyłożonego kołnierza, z rzuconą na nim aksamitną brodą, która jedyna w powściągliwych rysach twarzy nie potrafiła ukryć gniewu, rozterki czy, jak teraz, uśmiechu radości. Już spostrzegł mnie na dole. Z szerokiego rękawa &lt;page nr=7&gt; doktorskiej togi wysuwa się na przywitanie mała sucha dłoń. Wymieniamy nasze dawne, ciche: Witaj, chłopcze! Witaj, Galileuszu! Z zagadkowym uśmiechem poprowadził wprost na płaski dach kredensu.<br>Łatwo było domyślić się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego