Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
talerz i szklankę i idę do szeregu, na koniec. Wszyscy odnoszą się tutaj do siebie z wielką grzecznością. Tak na przykład ksiądz siedzą naprzeciwko, spostrzegłszy, że mnie razi słońce, opuścił saracmeskę w oknie. Podziękowałem jak inni: pochyliłem głowę, uśmiechając się blado. Uśmiech taki jest tu w stałym obiegu. Przy spotkaniach poza terenem hospitium albo przed wejściem do kościoła, kiedy jeden z nas drugiego przepuszcza. Nie zagada jednak nikt. Przy stole rozmowa skąpa i nigdy wspólna. Zawsze tylko z sąsiadem czy sąsiadami. Zawsze-z tymi samymi. Ot, tak jak ja z Piolantim. Jednym słowem, nastrój ciężki. Jak w domu, gdzie za ścianą
talerz i szklankę i idę do szeregu, na koniec. Wszyscy odnoszą się tutaj do siebie z wielką grzecznością. Tak na przykład ksiądz siedzą naprzeciwko, spostrzegłszy, że mnie razi słońce, opuścił saracmeskę w oknie. Podziękowałem jak inni: pochyliłem głowę, uśmiechając się blado. Uśmiech taki jest tu w stałym obiegu. Przy spotkaniach poza terenem hospitium albo przed wejściem do kościoła, kiedy jeden z nas drugiego przepuszcza. Nie zagada jednak nikt. Przy stole rozmowa skąpa i nigdy wspólna. Zawsze tylko z sąsiadem czy sąsiadami. Zawsze-z tymi samymi. Ot, tak jak ja z Piolantim. Jednym słowem, nastrój ciężki. Jak w domu, gdzie za ścianą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego