Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Gazeta Lubuska
Nr: 02.07
Miejsce wydania: Zielona Góra
Rok: 2005
wszystkich zagnali do sali gimnastycznej i kazali usiąść. To dzieci namówiły ją, żeby zdjęła mundur. Wiedziały, że terroryści jej szukają. Jakaś dziewczynka dała swoją koszulę. Była za mała, więc inna oddała fartuszek. - Uratowały jej życie - twierdzi Sima.
Pierwszego dnia terroryści pozwalali jeszcze napić się wody, niektórzy rozdawali snickersy, jedyne swoje pożywienie. Drugiego dnia o wodzie nie było mowy. Tym bardziej o batonach. Gdy ktoś próbował wstać, natychmiast nad głowami świstały kule. Na dworze było gorąco jak nigdy, w środku panowała piekielna temperatura. - Kuzynka mówiła, że była tam babcia z dwuletnim wnukiem cukrzykiem. Prosiła terrorystów, żeby pozwolili wypuścić wnuka na ulicę. Nie
wszystkich zagnali do sali gimnastycznej i kazali usiąść. To dzieci namówiły ją, żeby zdjęła mundur. Wiedziały, że terroryści jej szukają. Jakaś dziewczynka dała swoją koszulę. Była za mała, więc inna oddała fartuszek. - Uratowały jej życie - twierdzi Sima. <br>Pierwszego dnia terroryści pozwalali jeszcze napić się wody, niektórzy rozdawali snickersy, jedyne swoje pożywienie. Drugiego dnia o wodzie nie było mowy. Tym bardziej o batonach. Gdy ktoś próbował wstać, natychmiast nad głowami świstały kule. Na dworze było gorąco jak nigdy, w środku panowała piekielna temperatura. - Kuzynka mówiła, że była tam babcia z dwuletnim wnukiem cukrzykiem. Prosiła terrorystów, żeby pozwolili wypuścić wnuka na ulicę. Nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego