Gabriela miała problem. Urlop mogła wziąć dopiero po okresie egzaminów wstępnych, a tu pogoda - dotąd zimna i deszczowa - odmieniła się nagle z końcem czerwca. Należałoby dokądś wysłać Pyzę i Tygryska, lecz, po pierwsze - nie było dokąd, a po drugie - nie było z kim. Gdyby nawet Grzegorz nie był, jak ona, pracownikiem naukowym uniwersytetu i tak nie mogłaby sobie wyobrazić, żeby pozostawiony na łonie natury wraz z pasierbicami - nie doprowadził do jakiejś katastrofy. Smarkate ignorowały wszystkie jego polecenia, nie z jakiejś niechęci - przeciwnie - dość łatwo Grzesia zaakceptowały. Po prostu: Grześ, matematyk, pogrążony po uszy w pracy naukowej, nie był w stanie niczego