niej w całej swej wysokości. <br>Tę właśnie chwilę obrałam na pożegnanie Huberta, Gabrieli i talizmanu ich przyjaźni. <br>Leżał na małym biurku niepozorny kawał białego marmuru, bez wartości ani znaczenia, ale spoczęły na nim ręce natchnionego człowieka, a siła jego umysłu, wysiłek ducha sprawiły, iż odtąd ktokolwiek spojrzał na ów kamień, pragnął go posiadać. Wędrował odtąd z rąk do rąk. <br>Świecił na pachnącej plebanii, wśród błogosławionych owoców starego księdza, którego wrażliwość sumienia wyniosła pomiędzy świętych. <br>I dodawał wspaniałości nędznemu domkowi dyskobola, marzącego o twórczym czynie. <br>Stał się symbolem wiedzy i umiejętności dla żarliwego chłopaka z ciemnej kuźni. <br>Pannie, którą poczucie krzywdy ludzkiej