Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
skomleć do kantoru. Jurek unosi dłoń uspokajającym gestem i mówi nadal powoli, głuchym, lekko drżącym głosem. Twarz majstra wygładza się i więdnie, z czoła i policzków odpływa krew, oto już i nos pokryły mu drobne kropelki potu. Dygocącą dłonią poprawia zamglone okulary. Teraz jest to już tylko stary jegomość, który pragnie po najdłuższym życiu umrzeć jednak we własnym łóżku.
XXVI
- My musimy dać, chłopcy, jednego ostrzelanego człowieka. - Stacho referował sprawę z wielką nonszalancją. - To robią nowicjusze, dowodzi ktoś z Żoliborza i trzeba go trochę podeprzeć. Kto pójdzie od nas? To prosta robota - eks.
Nie ma odpowiedzi. Nikomu się nie chce iść
skomleć do kantoru. Jurek unosi dłoń uspokajającym gestem i mówi nadal powoli, głuchym, lekko drżącym głosem. Twarz majstra wygładza się i więdnie, z czoła i policzków odpływa krew, oto już i nos pokryły mu drobne kropelki potu. Dygocącą dłonią poprawia zamglone okulary. Teraz jest to już tylko stary jegomość, który pragnie po najdłuższym życiu umrzeć jednak we własnym łóżku.<br>XXVI<br>- My musimy dać, chłopcy, jednego ostrzelanego człowieka. - Stacho referował sprawę z wielką nonszalancją. - To robią nowicjusze, dowodzi ktoś z Żoliborza i trzeba go trochę podeprzeć. Kto pójdzie od nas? To prosta robota - eks.<br>Nie ma odpowiedzi. Nikomu się nie chce iść
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego