muśnięć. Takich scen, epizodów, krótkich spięć, dłuższych fraz aktorskich jest sporo - obok zakończenia, zagranego byle jak i byle prędzej.<br>Majsterstwem innego wymiaru jest scena balu u gubernatora, dramatycznie właściwie zbędna, służąca jako tło do poznania gubernatorówny przez Cziczikowa, lecz teatralnie stanowiąca szczyt reżyserii tłumów; tłum tancerzy porusza się tu z precyzją szwajcarskiego mechanizmu zegarowego czy z tajemną precyzją organizmu. Ten efekt jest magicznie podwojony, gdy w parę sekund po scenie balowej patrzymy na bankiet, w czasie którego kilkadziesiąt osób przy dwóch stołach ustawionych pod kątem ostrym biesiaduje w taki sposób jakby siedziały przy nich od wielu godzin.<br>"Wiśniowy sad", ostatnia, krótko