Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
w dół na jacht, na płask. Pada świetnie i takoż odbija się. Szybko niknie za rufą wśród szarych lejących się fal. Chwilami wydaje mi się, że nie wytrzymam, że puszczę maszt (zawisnę wtedy na małej asekuracyjnej), ręce odlatują po prostu z bólu. Punkt po punkcie. Dziewięć - rozwiązuję asekuracyjną. Dziesięć - wyrzucam precz rękawice. Koniec.
Szczęśliwie i szybko zjeżdżam na pokład. Sekundy odpoczynku na chłostanej bryzgami nadbudówce. Szybkie wybranie na krótko liny biegnącej od superhaka. Wszystko idzie doskonale.
Mogę teraz odpocząć. Muszę, nawet siadam w kajucie i gdy oddech się uspokaja, piję chciwie. Ręce jak z ołowiu. Palce nie chcą zginać się w
w dół na jacht, na płask. Pada świetnie i takoż odbija się. Szybko niknie za rufą wśród szarych lejących się fal. Chwilami wydaje mi się, że nie wytrzymam, że puszczę maszt (zawisnę wtedy na małej asekuracyjnej), ręce odlatują po prostu z bólu. Punkt po punkcie. Dziewięć - rozwiązuję asekuracyjną. Dziesięć - wyrzucam precz rękawice. Koniec.<br> Szczęśliwie i szybko zjeżdżam na pokład. Sekundy odpoczynku na chłostanej bryzgami nadbudówce. Szybkie wybranie na krótko liny biegnącej od superhaka. Wszystko idzie doskonale.<br> Mogę teraz odpocząć. Muszę, nawet siadam w kajucie i gdy oddech się uspokaja, piję chciwie. Ręce jak z ołowiu. Palce nie chcą zginać się w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego