nie najlepiej. Cztery dokumenty przebadane, z których zrezygnowałem, powróciły do mnie. Następne, o które prosiłem, dostarczano mi kapaniną. Na domiar nic z nich nowego nie dało się wycisnąć. Wciąż na pieczęciach, lepiej czy gorzej zachowanych, postaci patronów Roty, a więc żaden rarytas. W duchu niecierpliwiłem się. Oczywiście nie była to pretensja ani do dokumentów, ani do tych prastarych pieczęci, że nie przynoszą nic ciekawego, ani do pracy naukowej, że się posuwa tak wolno, bo już jej rytm jest taki. Raczej do personelu, że się nie spieszy, kiedy mnie się spieszy. Nie okazywałem jednak zniecierpliwienia, nie. Tym bardziej że nie on ponosił