nieuniknionego a strasznego trafiała w mgliste odczucia jego słuchaczy i czytelników, zgadzała się z atmosferą czasu. Ale tylko wizja. Całe rozumowanie, wnioski, wskazania - rozmijały się z dążeniami młodych, którzy właśnie w prądach uznanych przez profesora za dzieło szatana dopatrywali się zbawienia, i to, co było dla niego nocą, brali za "promienne oblicze wschodzącego dnia". Dopiero potem, po latach, wielu z nich miało drogą gorzkich doświadczeń powrócić do niektórych prawd głoszonych przez Zdziechowskiego i uznać, że te same podstawy mogą się na coś przydać, chociaż zmieniło się "niebo historyczne".<br> Przykład ten dość dobrze przedstawia wzajemny stosunek dwóch odrębnych pokoleń. Uczono nas, że