Jego naczelny Maszallah Szams ol Waezin żartował, że on i jego dziennikarze są saperami na polu minowym irańskiej demokracji. Dzisiaj siedzi w więzieniu. Budynek "Dżameh" wyleciał w powietrze po kilku miesiącach. Ale wcześniej setki tysięcy egzemplarzy gazety, drukowanej czasem i trzy razy dziennie, rozchwytywali Irańczycy. W "Dżameh" nie było oficjalnej propagandy, za to informacje o tym, co się naprawdę dzieje w kraju. Każdy dzień przynosił rewelację: wywiad z byłym więźniem politycznym, rozmowę z Amerykaninem, fragmenty "Społeczeństwa otwartego" Poppera, przeciek z narady dowództwa Pasdarów (oddziałów Strażników Rewolucji, militarnych struktur, silniejszych od armii, coś na kształt wojsk NKWD). Ten ostatni dał zresztą rozjuszonym