poprzednio, park otaczający <br>Akademię pana Kleksa był niezmiernie rozległy. Sędziwe <br>dęby, wiązy i graby, kasztany i tulipanowce strzelały <br>wysoko w górę, rzucając gęsty cień na liczne <br>jary i wąwozy. Rosnące dziko krzewy, pokrzywy i łopuchy, <br>krzaki dzikich malin i jeżyn, bujne zarośla i wszelkiego <br>rodzaju zielska tworzyły gąszcze nie do przebycia, tamując <br>dostęp do grot i pieczar, których pełno było w jarach <br>i ścianach rozpadlin. Niektóre części parku przypominały <br>dżunglę, gdzie ludzka noga nie postała od wielu lat i skąd <br>po nocach dolatywały tajemnicze odgłosy i szumy.<br><br>Nikt z nas nie usiłował nigdy przeniknąć w głąb <br>tych chaszczy, chociaż wszystkich nas