Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
osadzony we wklęsłej, wielkiej, wmurowanej oprawie. Dzwonię. Portier w liberii. Szatniarz w liberii. Szef sali we fraku, tak jak i kelnerzy, zresztą bezczynni, ponieważ lokal niemal pusty. Pytam o Campillego. Odnajduję go w rogu. Jak to on, wstaje sprężyście na mój widok. Następuje przywitanie jak za najlepszych czasów: promienne uśmiechy, przeciągające się ściskanie za ręce. - Świetnie wyglądasz! - mówi Campilli. - Opalony, wesół. Do złudzenia przypominasz mi swego ojca. On też umiał tak jak ty doskonale się odprężyć parodniowym wypadem poza Rzym. Inny wprost człowiek! Nad morzem się gdzieś zaszyłeś, bez żadnych wielkich osiągnięć turystycznych? Inaczej byś nie wyglądał taki wypoczęty. Przyznaj się
osadzony we wklęsłej, wielkiej, wmurowanej oprawie. Dzwonię. Portier w liberii. Szatniarz w liberii. Szef sali we fraku, tak jak i kelnerzy, zresztą bezczynni, ponieważ lokal niemal pusty. Pytam o Campillego. Odnajduję go w rogu. Jak to on, wstaje sprężyście na mój widok. Następuje przywitanie jak za najlepszych czasów: promienne uśmiechy, przeciągające się ściskanie za ręce. <page nr=192> - Świetnie wyglądasz! - mówi Campilli. - Opalony, wesół. Do złudzenia przypominasz mi swego ojca. On też umiał tak jak ty doskonale się odprężyć parodniowym wypadem poza Rzym. Inny wprost człowiek! Nad morzem się gdzieś zaszyłeś, bez żadnych wielkich osiągnięć turystycznych? Inaczej byś nie wyglądał taki wypoczęty. Przyznaj się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego