świat: gałązki topoli, połyski szyb, czerwień murów, spełzły<br>błękit, obłoki, cienie i twarze. Jak poryw wiatru - czas<br>- szeleścił w kartkach ściennego kalendarza, zdzierał ćwiartki<br>papieru ze stołu i powiewał zieloną firanką. Twarze<br>przechodniów z lipowej alei i uściśnięte z roztargnieniem<br>dłonie płynęły przez pamięć podobne do liści na wietrze.<br> Rzeczywistość przeciekała mu przez palce jak mgła i pienił się<br>gniewny strumień czasu. Więc żył jak zegar i żeby<br>wzmocnić zachwiane poczucie rzeczywistości, narzucił sobie i<br>swemu światu punktualność świtu, południa i zmroku.<br>Strzegł porządku dnia z uporem i despotyzmem. Nie lubił<br>wizyt nieproszonych, wybuchów śmiechu, łez i muzyki,<br>która "niepożądana odwiedza