kredensowy powrócił z góry i oznajmił, że panicz bardzo przeprasza, ale nie może zejść na kolację. <br>Pani Romeyowa pozornie nie zwróciła na to uwagi, ale Gabi spostrzegła, że odetchnęła głębiej i jakby z trudnością. <br>Sala jadalna, wyłożona ciemnym, lśniącym dębem, specjalnie się nadawała do scen tragicznych, toteż Gabi ogarnęły najgorsze przeczucia. <br>- Czy zanieść paniczowi kolację na górę? - zapytał Michał. <br>- Nie potrzeba - krótko odparła pani, a potem znowu mówiła do Gabi o rzeczach obojętnych, nie zwracając uwagi na jej błagalne spojrzenia i na wyraźną, choć milczącą, urazę Michała. <br>Hubert zaś ciskał się po swoim pokoju jak lew w klatce. <br>Czyż matka tego