po drodze, że spotkamy się ponownie po zamarznięciu rzeki.<br> Od tej pory niemal codziennie wychodziłem nad rzekę, patrząc na luźno, później coraz gęściej spływający śryz.<br> Gdy kaszowaty śryz zaczął się ścinać w krę, a kra zarastać, począwszy od płycizn i od brzegu, rzekę, wyjąłem zza krokwi spluwę, naoliwiłem ją i przeczyściłem.<br> Po kilku dniach rzeka stanęła.<br> Wchodząc na jeszcze przejrzysty, gruby najwyżej na dwa cale lód, gdyż widać było pod nim biały piach i coraz pośpieszniej spływające z płycizn ryby, słyszałem, jak moje buty podkute gwoździami dzwonią daleko ode mnie po nie ściągniętych lodem głębinach.<br> Postanowiłem zaczekać jeszcze tydzień.<br> Wtedy o