Pielgrzymi idą zawsze w tym samym cyklu, który my postrzegamy jako zgodny z ruchem wskazówek zegara. Stają przed świątynią, głęboko chyląc czoła ku ziemi. Wśród tłumu ubranego w charakterystyczne wełniane kamasze, szerokie spodnie i chałaty umożliwiające szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych, w siegających pasa warkoczach, z czerwoną opaską zaplecioną nad czołem, przemykają postacie mnichów i mniszek. Przystojni, nieco wyniośli mężczyźni, kobiety z dziećmi, starzy i młodzi, idą całymi rodzinami dyskutując między sobą, obserwując przechodniów, ale pozostając cały czas w transie.<br>W takim rytmie żyje większość Tybetańczyków. Jakby poza otaczającą ich (chińską) rzeczywistością. W skupieniu nad modlitwą, która doskonale splata się z ich