Koledzy śmiali się ze mnie,<br>Że skrzydła sobie przypiąłem;<br>Nikt nie wie, jak nieprzyjemnie<br>Być dziś aniołem.<br><br>Aż wreszcie pewnej jesieni<br>Duch wątłe opuścił ciało.<br>Lekarze byli zdziwieni<br>Tym, co się stało.<br><br>A ja? Znalazłem się w ziemi,<br>By się przekwalifikować.<br>"Nie będzie - myślałem - źle mi,<br>Losie mój, prowadź!"<br><br>Drogą przenikań i osmoz,<br>Nie znanych dotąd nauce,<br>Dostałem się w antykosmos<br>I już nie wrócę.<br><br>Tu wreszcie znajdę odmianę,<br>Tu będę duchem-golasem,<br>Kim innym teraz się stanę,<br>Tak!... A tymczasem...<br><br>Powitał mnie siwy jegomość<br>I rzekł: "Z marksizmu to wziąłem:<br>'Niebyt określa świadomość.'<br>Będziesz aniołem!"</><br><br><br><div sex="m"><tit>APOSTROFA DO MUZY</><br><br>Pióropusze dymiących