westchnienie. Niepodobna pytać o moją sprawę. Serce mi się zresztą ściska, kiedy patrzę na niego. Na prawo i lewo te wszystkie łóżka, chory leżący zaraz obok Malińskiego pojękuje, dalej ktoś chrapie: I ten zaduch!<br>- Może pan siądzie - powiada Kozicka. - Na chwilę, bo jego męczą wizyty.<br>Chory spogląda na mówiącą, potem przenosi wzrok na mnie, kiedy odpowiadam. <br>- Zaraz pójdę - upewniam ją. - Chciałbym się tylko dowiedzieć, jak się pan Maliński czuje.<br>Ona: - Teraz już lepiej. On:<br>- Aby mi tylko do domu dali wrócić, wszystko będzie dobrze. <page nr=190> Wtenczas wtrąciłem słówko, że się w pensjonacie rozporządziłem, polecając camerierze, by mi zatrzymała któryś z pokoi, i