której o 21.47 odchodził ostatni pociąg do Londynu.<br>Po trzecim zakręcie, kiedy wyczuł, że cicho płacze, pogładził ją po włosach. Ponieważ nie zgniewała się, zastanawiał się, czy nie odwieźć jej aż do domu. Z drugiej strony, nie chciał tracić z oczu de Beera i obiecanego pół miliona, który mu przepadnie, gdy tylko jakaś szajka arabska przyzna się do Monachium. Chciał też z nim porozmawiać o Sarze, której furia może przecież poważnie zaszkodzić de Beerowi i jemu samemu.<br>Zbliżali się do skrzyżowania, i Amos musiał się zdecydować.<br>W tej chwili niski, jękliwy głos Olibisi rozdarł nawarstwienia nocy:<br><br><foreign>Weh mir, wo nehm'ich